Na starcie pojawiło się 18
uczestników, a każdy z nich
zaopatrzony w wypasiony
fotoaparat. Ja pojawiłem się w
towarzystwie
tajemniczego debiutanta o
pseudonimie "El Koors",
który miał się uczyć miejskiej
orientacji.
Zaskoczony rozpiętością terenu i
tematem fotek bez zbędnych
ceregieli na wyraźny sygnał
organizatora ruszamy w trasę.
Do pierwszego punktu trzy
zakręcenia korbą i muszę ostro
dać po hamulcach by sfocić
tablicę która nic nie wspomina o
bublach i niedoróbkach na DW503.
W drodze do drugiego punktu
mocno trzęsie po staromiejskim
bruku i niemal ląduję w
fontannie.
Trzeci punkt i chwilę leżę w tym
miejscu pod krzyżem.
Do czwartego punktu znanym sobie
skrótem śmigam na kolejowy most.
W planie był jeden ogon lecz
miałem dodatkowe dwa.
Tu następuje etap kolarski do
piątego punktu, aż pod samą
cerkiew w budowie.
Szóstka została niewiadomo czemu
poświęcona Poczcie Polskiej.
Siódemka na chwilę zauroczyła
mnie dworskim przepychem.
W drodze do betonowej ósemki
przejechaliśmy obok patrolu
milicji która na jednym z
rowerzystów wykonała pomiaru
prędkości w liczbie 48 km/h. Ja
jak wszystkim wiadomo jeżdżę
bardzo wolno i mój max dziś
wyniósł jedynie 42 km/h.
Dziewiąty punkt Marecki umieścił
w siłowni na powietrzu przy
kościele gdzie ramach pokuty
odbyłem kilka ćwiczeń.
Dziesiąty i ostatni punkt
stanowił malinkę na torcie.
Sfocić tramwaj na rondzie to
rzecz bezcenna. Przypadkowo z El
Koorsem trafiamy na "ogórka" i
dodatkowo znajdujemy się w
miejscu które jest najbliżej
mety.
El Koors w momencie kulminacyjny
został desygnowany do ostrego
napierania i po zdobyciu mety
mogłem już liczyć w ramach Fair
Play na napój energetyczny.
Nauka nie poszła na marne.
Darecki
Wątek organizacyjny
można obserwować na: Elbląskim Forum Rowerowym